Zaśmialiśmy się wszyscy gromko i wesoło, i oto nagle ja przestałem, śmiech uwiązł mi w gardle w półśmiechu, bo przy stole obok śmiała się pijana kobieta i to było straszliwe, Boże mój, to było straszliwe. Śmiać się można; śmiać się trzeba, dużo, dużo się śmiać, ale ona tak się śmiała, tak strasznie jakoś, że ten jej śmiech obrażał, znieważał wielki bolesny dostojny smutek świata.
Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę kocham
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może.
Wszystko jest dobrze. Bardzo często ostatnio wszystko jest dobrze. Nie chcę nic przez to powiedzieć.
Przyłapałem się w tej samej chwili na tym, że nie zawsze, nie zawsze oczywiście, ale czasami, jeśli akurat śmieję się, to dlatego, żeby po prostu nie zapłakać.
Moje łzy
jak okruchy chińskiej porcelany
toną wirując powoli.
O nieszczęściach mówią normalnie, przejmując się nimi, ale nie długo. Bez wysiłku przechodzą w rozmowę od nieszczęść do rzeczy codziennych. I to jest zdrowe, inaczej zwariowaliby. Tak, jak ja.
Gdy się pyta poetów, dlaczego piszą wiersze (tych oczywiście, co nie piszą w żałosnym celu zdobycia sławy i pieniądza), to nie umieją odpowiedzieć na to pytanie, i niepotrzebnie jednak usiłują odpowiadać niektórzy, torturując i gwałcąc coś, co w każdym razie nie winno być torturowane i gwałcone, bo właściwszą odpowiedzią wydaje się tu brak odpowiedzi, miast odpowiedzi długiej i zawiłej, i manowcowej (ale nie z tych cudnych manowców). Może i jest możliwe dojście do przyczyny, do praprzyczyny, do źródła, ale wtedy, wchodząc nogami w źródło czy maczając w nim palce, czy usta, czy choćby samo spojrzenie – zmąciłoby się wody, pokalałoby się je i być może – zabiło.
Heisenberg w "Fizyce i filozofii" mówi coś takiego: "Ponieważ pełną wiedzę o cząsteczkowej budowie komórki jesteśmy w stanie osiągnąć tylko dzięki pewnym zabiegom, które komórkę tę zabijają, przeto z puntu widzenia logiki jest możliwe, że cechę życia stanowi to, iż wyklucza ono możliwość absolutnie dokładnego określenia struktury fizykochemicznej będącej jego podłożem".
Dlaczego wszystko boli i nawet największa radość? Dlaczego wszystko boli i nawet największa miłość? Ach, ta dopiero boli. Czy może miłość boleć? Czy to jest prawdziwa miłość, jeżeli boli? Czy może być miłość tam, gdzie męki niedola? Czy może być wolność tam, gdzie lęku niewola? Dlaczego się cierpi? Jeżeli cierpienie nie ma jakiegoś znaczenia, to czy jest warta funta kłaków największa najwspanialsza cywilizacja? Ale czy ma cierpienie jakieś tajemnicze znaczenie, jakiś tajemniczy sens? Ech, cudne manowce, ech, Zjawo Realna, jakaż by to była ulga, gdyby się na przykład okazało, że ludzkim cierpieniem karmi się Słońce, w jakiś nieprawdopodobny sposób przetwarzając je na światło, na ciepło, na życie. Ach, jakaż by to była ulga nad ulgami.
(...) ten Bóg, w którego wierzy Ja, jest tylko przedłużeniem Ja, jego autoprojekcją, w którą Ja wierzy, że jest czymś innym niż Ja. Bóg Ja to jest dalej Ja, to jest Ja idealne, Ja doskonałe, Ja boskie. (...) Ale Ja (...) nie widzi, że dwa to jeden. Nie widzi, że Ja i nieJa, czyli on i jego Bóg - to jest to samo (...).
bardzo zwiewny zapach
we włosach twoich nocna godzino.
Sam sobie mówił prawdę, jeśli to była prawda, a dla nas to miała być zabawa. Nawet nam jakoś nie wolno było sobie pomyśleć, że to jest może coś innego i oczywiście, ani leśniczy, ani jego żona, nic sobie innego nie pomyśleli, ja tylko dojrzałem tę możliwość, że oto człowiek z uśmiechem na ustach, dostarczając także innym uśmiechu na usta, wbija sobie powoli w serce nóż.
Ten prezent jakiś, który chciałem im zrobić, pomyślałem sobie, że to będzie też prezent ode mnie dla miłości w ogóle, która to potrafi, że kamień drży jak listek brzozowy na wietrze.
może zakwitniesz nad ranem
piękną duszą słonecznika.
Włóczęga, niespokojny duch
Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko:
Jaka epoka,
jaki wiek,
jaki rok,
jaki miesiąc,
jaki dzień
I jaka godzina kończy się, a jaka zaczyna
(…) Ze mną można tylko w dali znikać cicho.
Zapewne są różne metody jedzenia, tak, jak są w ogóle różne metody. Na przykład: różne metody doprowadzenia człowieka do obłędu.
Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje sady kwitną
I tego trzymać się trzeba
Kogo mgła nie nachodzi, kogo nie osacza, kto się z mgłą nie boksuje, ten nie wie, co to jest: koniec stanu oblężenia.
Cierpienie nie ma granic. Cierpienie jest jak wszechświat. I jak mówi się o wszechświecie, że jest skończony, ale nieograniczony – tak samo można cierpieć więcej, niż jest w mocy człowieka znieść.
Za mną poszedł mój cień i ona, moja myśl o niej, wierniejsza od cienia mojego. Cienia mojego nie było przy mnie, kiedy na niebie stały chmury, a moja myśl o niej zawsze była przy mnie. Nigdy mnie nie odstąpiła. Gdziekolwiek byłem, a bywałem, bywałem ja tu i tam, i jeszcze gdzie indziej, i jeszcze gdzie indziej, nieraz bardzo daleko ciskał, rzucał mnie tuman mgły, ten wirujący dymny słup, a ona, moja myśl o niej, o dziewczynie mojej, o Gałązce Jabłoni mojej, zawsze była przy mnie. I niezależnie od tego, czy o niej myślałem, czy nie myślałem, co się czasami zdarza. Ta moja myśl o niej, to było coś takiego, jak się ma coś wrodzonego, coś od urodzenia, coś wrodzonego, nie nabytego jak wiedza książkowa na przykład, ale coś wrodzonego. Jak tak talent na przykład. Talent na przykład do gry na instrumentach, albo talent do malowania. Więc ja miałem ten talent cudowny: myśl o niej. Jeśli mam jakieś jakieś być może inne talenty, to one są w głębokim, bardzo głębokim cieniu tego talentu, dzięki któremu, po prostu ni mniej, ni więcej, żyję. I myślę, po prostu, że gdybym nie mógł o niej myśleć, to, ni mniej, ni więcej, umarłby ten, który to tutaj, po prostu, zwyczajnie, spokojnie wyznaje.
Nieśmiało sunie brzask
zatrzymać chciałbym czas
inaczej jest...czas musi biec.