Nie pamiętam świata światła. Już od dawna. To kruchy świat. Świat, który widzę teraz jest o wiele solidniejszy. I prawdziwszy.
Nie wiedziałem, kim jestem. Ale wydawało mi się, że wszystkim kieruję. Że dźwigam ciężar, to się zorientowałem dopiero, jak go zrzuciłem. Może to jest największa słodycz. Że się oddaje klucze.
Wiara to nie to samo co niewiara. Jak wierzysz, to musisz dotrzeć do samego źródła wiary, a potem juz nie trzeba dalej szukać. Nie ma żadnego dalej. Za to niewierzący ma problem. Postanowił rozmontować świat, ale wszystko, co może wskazać jako nieprawdę, odsłania dwie nowe możliwości. Jeśli Bóg chodził po ziemi, jak ją stwarzał, to wstajesz rano, stawiasz stopy na prawdziwej podłodze i nie musisz się martwić, skąd się wzięłą. Ale jak nie chodził, to musisz wymyślić całe nowe wyjaśnienie, co w ogóle rozumiesz pod słowem "prawdziwy". I musisz na wszystko patrzeć w tym samym świetle. Jeśli to w ogóle światło. Na siebie teź. Jedno pytanie pasuje do wszystkiego. To jak myślisz, porfesorze? Istniejesz naprawdę?
Myśliwy kryje się gdzieś w szarym lesie nad rzeką i na polach rozkwitającego sorgo, i w ścisku zwieńczonych blankami miast. Dzieło jego widać wszędy dookoła, a jego psy nie znają zmęczenia. Widziałem je we śnie, żądne dusz żyjących na tym świecie, zaślinione i dzikie, o oszalałych z głodu ślepiach. Uciekaj przed nimi.
Nikogo to nie obchodzi. To nie jest ważne.
I tu się mylisz, mój przyjacielu. Wszystko jest ważne. Jak człowiek żyje, to musi nadać swojemu życiu znaczenie. Bez względu na to, czy jest małomiasteczkowym szeryfem, czy prezydentem. Albo przegranym lumpem. To może nawet zrozumiesz pewnego dnia. Nie mówię, że na pewno. Może.
- Jak wychodziłem dzisiaj do roboty, w ogóle nie było cię w moich planach. Ale mi tu siedzisz.
- To nic nie znaczy. To, co się dzieje, znaczy tylko to, co się dzieje. Nic więcej.(...) Spotykasz ludzi i może niektórzy z nich mają problemy albo coś, ale to nie znaczy, że jesteś za nich odpowiedzialny.
Momento.
Odwrócił się i spojrzał na nich.
Opowiem historia, zaczął. Bo lubię was. Też byłem młody jak wy. Rozumiesz. I teraz powiem, zawsze byłem ze starsze chłopaki, bo wszystko chciałem się uczyć. I jest noc, fiesta San Pedro w miejscowości Linares w Nuevo Leon, i jestem ze starsze chłopaki, a one mają meskal i wszystko - wiesz, co meskal, nie? - i jest taka kobieta...i chłopaki idą do kobieta i mają kobieta. A ja ostatni. I idę do miejsca, gdzie kobieta, a ona mówi, nie, bo, mówi, za młody czy coś tak.
Co robi mężczyzna? Rozumiesz. Nie mogę iść z powrotem, bo wszystkie powiedzą, że nie miał kobieta. Bo prawda zawsze wychodzi na wierzch. Rozumiesz. Mężczyzna nie może iść coś zrobić, a potem wraca bez niczego. Po co wraca? Bo już nie chce? Mężczyzna zawsze chce.
Ale nie wystarczy czegoś nie wiedzieć, żeby to coś się odstało.
(...) żywoty większości ludzi przypominają trud cieśli pracującego wolno na skutek stępienia narzędzi, których z tego samego powodu nie ma kiedy naostrzyć.
Nie było widać jego twarzy. Wyglądał jak jakiś nowy gatunek dziecka, jak dziecko jeździec, ofiara wojny, głodu lub zarazy w tym kraju.
Na to wygląda na świecie. Budzisz się w Arkansas albo w innym zadupiu, przeciągasz, kichasz, a zanim skończysz, na świecie wojny, ruinacja i piekło. Nie masz pojęcia, co się dzieje gdzie indziej. Musi być jakiś Bóg, co wszystkiego pilnuje. W przeciwnym razie nie przeżylibyśmy jednego dnia.
Buntowałam się i potrafię rozpoznać tę cechę u innych. Mimo to nie chciałam niczego niszczyć. Z wyjątkiem tego, co niszczyło mnie. Nazwy rzeczy, które mają moc narzucania nam ograniczeń, zmieniają się wraz z upływem czasu. Konwenans i autorytet zastępuje zwykła słabość charakteru. Jednak mój stosunek do nich nie uległ zmianie. Nie uległ zmianie.
Mówił, że świat można poznać jedynie poprzez jego obraz w ludzkich sercach. Niektórym wydaje się, że świat jest miejscem obejmującym ludzi, lecz w rzeczywistości jest miejscem leżącym w ich wnętrzu, zatem jeśli chce się go poznać, trzeba spojrzeć w głąb każdego człowieka, trzeba poznać, co kryje się w ludzkich sercach, a żeby to zrobić, trzeba żyć wśród ludzi, nie zaś mijać ich w drodze.
Gadają, że śmierć przychodzi nocą jak złodziej, tylko gdzie una jest? Rzucę się jej na szyję.
Oto moje dziecko, powiedział. Zmywam mózg trupa z jego włosów. To jest moja powinność.
Ten człowiek wiedział też, że prawem kontrastu nasi wrogowie wydają się nam wiecznie towarzyszyć. Im większa nasza nienawiść, tym silniejsza pamięć o nich, więc wróg naprawdę straszny staje się nieśmiertelny. Dlatego ten, kto cię dotkliwie zranił albo wyrządził ci jakąś niesprawiedliwość, na zawsze zostaje gościem w twoim domu. Może go stamtąd wygnać tylko przebaczenie.
Jest taka metoda układania konia, że kiedy z nim skończysz, masz prawdziwego konia. Na jego własnych warunkach. Dobry koń sam dojdzie do pewnych rzeczy. Człowiek może zajrzeć w jego duszę. Nie jest tak, że jak go masz na oku, to koń zrobi jedno, a jak nie patrzysz, to drugie. Koń wszystko robi zgodnie ze swoją naturą. Jak go doprowadzisz do takiego punktu, to zaś nie będziesz go mógł właściwie zmusić, żeby zrobił coś, co on uważa za zło. Będzie ci się sprzeciwiał. A jak go potraktujesz nie sprawiedliwie, to może nawet paść trupem. Dobry koń ma w sercu poczucie sprawiedliwości.
Między ścięgnami jej szyi głęboki, dymnobłękitny dół. Pod papierową skórą zarysy drabiniastych kości, niczym pręgi, zstępujące rzędami w dekolt sukienki. Kiedy przełykała, oczy spuszczone nad robótką mrugały jak u ropuchy. Powieki pomarszczone niby łupiny włoskich orzechów. Szpakowate włosy ciasno ściągnięte na kształt hełmu z cynkowego drutu.
Pomyślał, że w urodzie świata kryje się jakiś sekret. Pomyślał, że serce świata bije, płacąc za to jakąś przeraźliwą cenę, i że cierpienia świata i jego piękno stanowią przenikająca się jedność, i że w otaczającej go pustce miliony płacą swą krwią za jeden rozkwitający pąk.
Oboje dotknięci byli światłem, rozdzieleni wąskimi drzwiami, w których trwał mrok.