- Wierzy Pan w odwagę?
- Lubię ją widzieć wszędzie wokół (...).
- Dlaczego?
- Poprawia mi to samopoczucie. To kwestia zachowania godności w obliczu życia bez żadnych szans.
Fajnie było pisać o Baronie von Himmlenie. Przecież każdy kogoś potrzebuje, a ja nikogo nie miałem, więc musiałem kogoś wymyślić i zrobić z niego człowieka, takiego jaki być powinien. Nie było w tym żadnego udawania ani oszukaństwa. Na odwrót: gdybym nikogo takiego nie wymyślił i bez niego radził sobie z własnym życiem, dopiero byłbym oszustem.
Ale cóż można zrobić, kiedy kilka razy wyliczono Cię do 8, a zostały jeszcze 2 rundy?
Nienawidzę domów towarowych, nienawidzę sprzedawców. Okazują takie poczucie wyższości, jakby posiedli jakąś wiedzę tajemną, i mają tę pewność siebie, której mnie brakuje.
Wówczas, (...) poczuje, co znaczy być prawdziwie samotnym i zbzikowanym. I tylko w ten sposób zrozumie, z czym przyjdzie mu się zmierzyć, gdy nadejdzie jego własny koniec.
- Sam wpakowałeś się w te kabałę. Sam będziesz musiał się z niej wyplątać.
- Pomyślałem, że mi pomożesz, poradzisz, co mam robić.
- Chcesz, żebym zmieniła Ci pieluszki? Mam do niej zadzwonić w twoim imieniu?
- Nie, już w porządku. Jestem mężczyzną. Zadzwonię do niej sam. Zrobię to zaraz. Powiem jej prawdę. Skończę z tą kurewską sytuacją.
- Naprawdę zachowujesz się najbardziej przyzwoicie ze wszystkich znanych mi facetów.
- W pewnym sensie zachowałem dziewictwo.
Rany Boga, czy ja słyszę to, co właśnie słyszę? I coś takiego akceptuje nasz demokratyczny rząd! Ten kretyn chce mi powiedzieć, że byłoby dobrze, gdybym codziennie mył własne pachy.
Inżynierom czy dyrygentom nie opowiadałby takich bzdur.
Dobry człowiek do wszystkiego jest bezimienny i bezpłciowy, ale za to ofiarny i gorliwy. Zawsze czeka rano pod drzwiami, aż zjawi się pierwsza osoba dysponująca kluczem. Po chwili zmywa już szlauchem chodnik, pozdrawiając kolejnych przychodzących do pracy ludzi, każdego z osobna, zawsze z radosnym uśmiechem i uprzejmie. Służalczo. Poprawia im nieco samopoczucie, zanim wejdą w kierat. Dbać musi również o to, aby nigdy nie zabrakło papieru toaletowego, szczególnie w damskich sraczach. I aby kosze na śmieci nie były przepełnione, a szyby brudne. Pierwszy powinien zauważyć, że krzesła czy biurka wymagają drobnych napraw. Dopilnować, by drzwi otwierały się z łatwością, zegary wskazywały właściwą godzinę, wykładziny przylegały do podłogi, a zapasione, zwaliste klientki nie przemęczały się noszeniem małych pakunków.
Nie ma nic gorszego niż skończyć dobre sranko, sięgnąć po papier i stwierdzić, że pojemnik jest pusty. Nawet najpodlejsza ludzka istota na świecie zasługuje na to, by móc sobie dupę podetrzeć. Zdarzało mi się czasem nie znaleźć papieru. Zaczynasz wówczas szukać tych podkładek pod tyłek i stwierdzasz, że one również zostały zużyte. Wstajesz, patrzysz na kibel – a tu okazuje się, że te, na których siedziałeś, powpadały do wody. No i co możesz wtedy zrobić? Bardzo niewiele. Mnie w takiej sytuacji najbardziej satysfakcjonowało podtarcie sobie dupy własnymi gatkami, wrzucenie ich do michy, spuszczenie wody i zatkanie sracza.
Chciałem koniecznie porozmawiać z Jonem, powiedzieć mu, że Francine powinna być bardziej pijana i bardziej szalona, powinna stać na krawędzi życia i śmierci, rwąc jedną ręką kukurydzę pośród domów, których fasady przypominały twarze ze snów, twarze, które z wysoka obserwują naszą żałosną egzystencję: bogaczy i biedaków, pięknych i szpetnych, zdolnych i bezużytecznych.
Najlepszą część swojej istoty pisarz przelewa na papier. Reszta to brednie.
Można nauczyć się czegoś o pisaniu, obserwując walki bokserskie i bywając na torze wyścigowym. Nie wiem dokładnie, co to takiego, ale okazuje się to ważne. Ba, najważniejsze: reszta nie ma znaczenia. Nie da się tego ująć w słowa, jak pożaru domu, trzęsienia ziemi, powodzi albo obrazu kobiety wysiadającej z samochodu i ukazującej uda.
Wiem tylko, że wierzę w brzmienie muzyki i pęd konia: cała reszta to zawracanie głowy.
Bracia i siostry, mam 52 lata i ciągnie się za mną ogon kobiet, dość, by obdzielić 5 facetów. Niektóre z tych pań twierdziły, że zdradziłem je dla wódy; no cóż, pokażcie mi takiego, który wetknął kutasa w butelkę whiskey. Jasne, można wepchnąć język, ale butelka nie reaguje.
- a czy ona was kochała?
- jeśli nawet, to jako przedłużenie samej siebie.
- a czym innym może być miłość?
- zdroworozsądkowym troszczeniem się o coś, o czym się myśli, że jest bardzo dobre. Nie muszą to być więzy krwi. To może być również czerwona piłka do gry na plaży albo tost z masłem.
- chcecie przez to powiedzieć, że potrafilibyście KOCHAĆ tost z masłem?
- tylko niektóre, sir. I tylko w niektóre poranki. I tylko pod pewnym kątem padania promieni słońca. A miłość - ta przychodzi i odchodzi niezauważalnie.
- czy sądzicie, że można kochać człowieka?
- oczywiście; zwłaszcza gdy się go dobrze nie zna. Lubię patrzeć na nich przez okno, jak chodzą po ulicy.
(...) wiedza bez konsekwencji boli bardziej niż brak wiedzy.
To wszystko wygląda na niezłe przedstawienie, kiedy znowu tak dumam jak zawsze:
co ja tutaj robię?
Może chirurgom wino szkodziło, ale jak człowiek chce być chirurgiem, to chyba i bez wina coś z nim jest nie tak.
Zawsze wolałem konie wyrywające ostro do przodu, zwłaszcza kiedy zostawały w tyle podczas swego poprzedniego biegu. Gracze traktowali je pogardliwie, ale płacono za nie więcej niż za faworyta.