- Ale nawet dzisiaj...myślałem, że...mówiłaś, że też chcesz spotkać się ze mną sam na sam... - Will zaczął się jąkać.
- Sądziłam, że chodzi o przeprosiny! Uratowałeś mi życie w tamtym magazynie jestem Ci za to wdzięczna. Myślałam, że chcesz to ode mnie usłyszeć...Will zrobił taką minę, jakby go spoliczkowała.
- Nie uratowałem ci życia po to, żebyś mi była wdzięczna!
- Więc dlaczego? - Tessa podniosła głos. - Z obowiązku? Bo Prawo mówi...
- Zrobiłem to, bo cie kocham! - prawie wykrzyczał, a kiedy zobaczył wyraz jej twarzy, powtórzył ciszej: - Kocham cie, Tesso. Od chwili, kiedy się spotkaliśmy.
Tessa splotła ręce. Były lodowato zimne.
- Myślałam, że nie potrafisz być okrutniejszy niż wtedy na dachu. Myliłam się. To jest okrutniejsze.
Ogień hartuje złoto. My też zahartujemy się w ogniu i zabłyśniemy. (...) Naprzód, Dzieci Anioła. Idźcie i rozpalcie światła wojny.
Chcę, żebyś był lepszym człowiekiem, niż ja byłem. Niech nikt ci nie mówi, kim jesteś albo kim powinieneś być.
Przyziemni tworzą między sobą rozróżnienia, które wydają się śmieszne Nocnym Łowcom. Opierają je na rasie, religii, narodowości i dziesiątkach drobnych, nieistotnych rzeczy. Przyziemnym wydają się one logiczne, bo choć sami nie widzą ani nie uznają istnienia Świata Cieni, gdzieś tam jednak w ich pamięci jest pogrzebana prastara wiedzą że na ziemi chodzą inne istoty, których celem jest zadawanie krzywd i niszczenie. Ponieważ demoniczne zagrożenie jest niewidoczne dla Przyziemnych, muszą przypisywać je sobie nawzajem. Twarz, wroga nakładają na twarz sąsiada i w ten sposób prowadzą do tragedii ciągnących się przez całe pokolenia.
Można tylko do pewnego momentu odpychać od siebie prawdę, ale ona i tak wypłynie na wierzch.
Zerknęła na Jace’a, który szedł kilka kroków przed nimi i najwyraźniej rozmawiał z kotem.
Clary zastanawiała się o czym dyskutują. O polityce? Operze? Wysokich cenach tuńczyka?
- Umarł wrzeszcząc. - Szczerość Charlotte zaskoczyła Tessę.
- Jak miło to słyszeć. - Scott odstawił filiżankę na spodek.
Camille wyminęła Jema, patrząc na niego twardo. Will podążył za nią, zatrzymując się tylko na chwilę, żeby szepnąć do przyjaciela:
- Ona niczym nie pachnie.
Jem zrobił przestraszoną minę.
- Wąchałeś ją?
- Właśnie myślałem, żeby związać Cecily i nakarmić nią kaczki w Hyde Parku - powiedział Will, odgarniając wilgotne włosy i posyłając Jemowi rzadki u niego uśmiech. - Przydałaby mi się twoja pomoc.
- Niestety, chyba będziesz musiał odłożyć na później swoje plany wobec siostry. Na dole jest Gabriel Lightwood, a ja chciałbym ci przypomnieć dwa słowa. Twoje ulubione słowa, przynajmniej kiedy ty je wypowiadasz.
- "Kompletny prostak"? - podsunął Will. - "Bezwartościowy uzurpator"?
Jem uśmiechnął się szeroko.
- Demoniczna ospa.
- Przyniosę ci kawę, jeśli znajdziesz dla nas miejsce. Jeszcze coś chcesz?
- Tylko kawę. Czarną...jak moja dusza
- Miałeś ostatnio wieści od Aleca i Magnusa? - zapytała. - Dobrze się bawią?
- Na to wygląda. - Jace wyjął z kieszeni telefon i podał go Clary. - Alec wciąż przysyła mi irytujące fotki. Mnóstwo podpisów w stylu: ,,Szkoda, że was tu nie ma, albo i nie".
- Pytałeś mnie, czy kochałam kogoś prócz Willa. Odpowiedź brzmi: tak. Kocham ciebie. Zawsze kochałam i zawsze będę.
Wreszcie nabrałeś rozumu. Wiedziałam, że tak będzie. Ostatecznie jesteś ze mną spokrewniony.
Nadzieja jest tym, co daje nam siłę, by iść do przodu, bułeczko - wtrącił Magnus chociaż nie brzmiał na urażonego.
- Jest coś innego, co lubisz?
- Broń - odpowiedział Jace. - Lubię broń.
- Zaczynam myśleć, że mamy problem z twoją osobistą filozofią.
Jace pochylił się, kładąc dłonie płasko na trawie.
- Jestem wojownikiem. Wychowano mnie jako wojownika. Zamiast zabawek miałem broń. Do piątego roku życia spałem z drewnianym mieczem. Moimi pierwszymi lekturami były średniowieczne, ilustrowane księgi o demonologii. Pierwsze piosenki, jakich się nauczyłem to te, jak wygnać demony. Wiem, co daje mi spokój i nie są to piaszczyste plaże czy śpiew ptaków w lasach deszczowych.
- Wyglądasz strasznie, siostrzyczko - powiedział. - Lepiej idź do łazienki i zmyj tę krew.
- Nie. Niech mnie taką zobaczą. Niech zobaczą, co musiałeś zrobić, żeby mnie zmusić do pójścia z tobą.
Szybkim ruchem Sebastian chwycił ją pod brodę i siłą uniósł jej głowę. Ich twarze dzieliło teraz kilka cali. Clary chciała zamknąć oczy, ale postanowiła, że nie da mu tej satysfakcji. Spokojnie popatrzyła na srebrne obwódki w czarnych oczach i na zakrwawioną wargę, w którą go ugryzła.
-Należysz do mnie - powtórzył. - I będziesz stała u mojego boku, choćbym miał zmusić cię do tego siłą.
- Śledztwa?- Isabelle się roześmiała .- Zostaliśmy detektywami? Może powinniśmy wybrać sobie jakieś pseudonimy.
- Dobry pomysł - uznał Jace. - Ja będę baronem Hotschaft von Hugenstein.
Alec wypluł wodę z powrotem do szklanki.
Dobrze mieć kogoś, komu na tobie zależy, tak że człowiek nie czuje się całkiem samotny.
- Coś zrozumiałam, jeśli chodzi o powieści - wyznała (…)
- Co takiego?
- Że nie są prawdziwe.
Chodź ze mną. Zostań ze mną. Bądź ze mną. Obejrzyj ze mną wszystko. Zjeździłam cały świat i dużo widziałam, ale zostało jeszcze wiele do zobaczenia i z nikim nie chciałabym tego oglądać bardziej niż z tobą. Pojechałabym z tobą wszędzie, dokądkolwiek, Jemie Carstairs.