- Czemu nie zawrócisz?
Wiedźmin przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć?
Chcę powiedział Trzy Kawki, zwracając ku niemu twarz.
- Jadę z nimi, bo jestem bezwolny golem. Bo jestem wiecheć pakuł gnany wiatrem wzdłuż gościńca. Dokąd, powiedz mi, mam pojechać? I po co? Tutaj przynajmniej zebrali się tacy, z którymi mam o czym rozmawiać. Tacy, którzy nie przerywają rozmowy, gdy podchodzę. Tacy, którzy nawet nie lubiąc mnie, mówią mi to w oczy, nie rzucają kamieniami zza opłotków. Jadę z nimi z tego samego powodu, dla którego pojechałem z tobą do flisackiej oberży. Bo jest mi wszystko jedno. Nie mam miejsca, do którego mógłbym zmierzać. Nie mam celu, który powinien znajdować się na końcu drogi.
- Co? Jak? Wstań! Ktoś jest, pytam?
- Niechajcie go, panie oficerze- rzekł swobodnie Addario Bach. -Mój to sługa, przeze mnie najęty. To głupek, kompletny idiota. Przypadłość rodzinna. Szczęściem wielkim młodsze jego rodzeństwo jest już normalne. Ich matka wreszcie pojęła, że będąc w ciąży nie wolno pić z kałuży przed szpitalem zakaźnym.
Potem przyszła samodzielność, swoboda i szalony promiskuityzm, zakończony, jak to zwykle bywa, goryczą, rozczarowaniem i rezygnacją. Nastąpił długi okres samotności i odkrycie, że do rozładowania stresów i napięć najzupełniej zbędny jest ktoś, kto chciałby uważać się za jej pana i władcę zaraz po tym, jak przewróci się na plecy i obetrze pot z czoła.
...pochopne działania miewają groźne konsekwencje.
Złe powietrzne wapory wdarły się do ciała i zatruły humory. Winne są te nieustanne burze, wzmagające gorącość krwi. Nauka jest bezsilna, nic uczynić nie mogę.
A owo Kaer Morhen, gdzie ci bezecni się gnieżdżą, gdzie ohydnych swych praktyk dokonują, starte być musi z powierzchni ziemi, a ślad po nim solą i saletrą posypany.
- Nie zrozumiem, owszem. Nigdy. Ale o co chodzi, wiem. Wasze wielkie sprawy, wasze wojny, wasza walka o ratowanie świata...Wasz cel, który uświęca środki...Nadstaw uszu Filippa. Słyszysz te głosy, te wrzaski? To kocury walczą o wielką sprawę, O niepodzielne panowanie nad kupą odpadków. To nie przelewki, tam leje się krew i lecą kłaki. Tam trwa wojna. Ale mnie obie te wojny, kocia i twoja, obchodzą niewiarygodnie mało.
- Ciri - czarodziejka sprawiała wrażenie, że jest rozbawiona i zniecierpliwiona jednocześnie. - Od momentu, gdy położyłyśmy się na łące, rozmawiam z tobą nie używając głosu. To się nazywa telepatia, zapamiętaj. I jak zapewne zauważyłaś, nie utrudnia nam to konwersacji.
- Spojrzał bohater na wzburzony odmęt - wydeklamował z cicha, starając się nie szczękać zębami. - Spojrzał i ruszył naprzód, albowiem serce jego nie znało trwogi.
Pegaz zwiesił łeb i uszy.
- Nie znało trwogi, mówię.
Pegaz potrząsnął łbem, dzwoniąc kółkami wodzy i munsztuka. Jaskier szturchnął go piętą w bok. Wałach wkroczył w wodę z patetyczną rezygnacją.
W większości królestw, księstw i innych form organizacji władzy i zbiorowości społecznych na ziemiach znanych Geraltowi sprawy - zasadniczo można było tak uznać - układały się i miały w miarę dobrze. System, prawda, kulał niekiedy, ale funkcjonował. W przeważającej części zbiorowości społecznych klasa rządząca rządziła, miast wyłącznie kraść i uprawiać hazard na przemian z nierządem. Elita społeczna w niewielkim tylko procencie złożona była z ludzi sądzących, że higiena to imię prostytutki, a rzeżączka to ptak z rodziny skowronków. Lud roboczy i rolniczy w małej jeno części składał się z kretynów żyjących wyłącznie dniem dzisiejszym i dzisiejszą wódką, niezdolnych swym szczątkowym rozumem ogarnąć czegoś tak nieogarniętego jak jutro i wódka jutrzejsza. Kapłani w większości nie wyłudzali od ludu pieniędzy i nie deprawowali nieletnich, lecz bytowali w świątyniach, bez reszty poświęcając się próbom rozwiązania nierozwiązywalnej zagadki wiary. Psychopaci, cudaki, rarogi i idioci nie pchali się do polityki i do ważnych stanowisk w rządzie i administracji, lecz zajmowali destrukcją własnego życia rodzinnego. Wsiowi głupkowie siedzieli po wsiach za stodołami, nie usiłując odgrywać trybunów ludowych. Tak było w większości państw.
- (…) A jednak myślę, że każdy mit, każda legenda musi mieć jakieś korzenie. U tych korzeni coś leży.
- Leży - potwierdził Geralt. - Najczęściej marzenie, pragnienie, tęsknota. Wiara, że nie ma granic możliwości. A czasami przypadek.
Pisarze fantastyczni są znacznie gorsi od mainstreamowych. Są takim samym kłębowiskiem zawistnych i kąśliwych żmij jak głównonurtowcy. Ale głównonurtowcy są w swojej żmijowatości uczciwsi. Są po prostu żmijami. Nie markują "braterstwa broni". I nie udają przyjaźni
...najskuteczniejszą obroną przed intelektualną dominacją jest solidne obsobaczenie próbującego dominować intelektualisty.
Dotknęła mojej ręki, a jej dotknięcie, wierzcie lub nie, było czerwoną kulą słońca, wschodzącego po długiej i zimnej nocy, zapachem jabłek, skokiem konia, idącego do szarży. Spojrzała mi w oczy, a jej spojrzenie było jak łopot szarpanych wiatrem proporców, jak muzyka, jak dotyk futra na policzku.
- Odnoszę wrażenie, że mnie unikasz, Moniko.
Tak, unikam, pomyślała odważnie, nie mogąc się zdecydować, w którą stronę skierować wzrok. Po chwili wahania, ostatecznie zwyciężyły czubki tenisówek.
- Nie, skądże – wymamrotała. – Wcale nie.”
Jak wiem, wszystkie Zwierciadła Nehaleni dzielą się na uprzejme i na rozbite.
Skąd to się bierze w was, ludziach, to zamiłowanie do katowania, do zadawania męki? W dodatku niepotrzebnej?
Moim zdaniem w ten sposób kocha się tylko raz i dlatego każda nasza wspólna minuta jest na trwale wyryta w mej pamięci. Nigdy nie zapomnę ani jednaj chwili.
Dopiero wówczas, gdy uparłem się przybrać nazwisko Geralt Roger Eryk du Haute - Bellegarde. Vesemir uznał to za śmieszne, pretensjonalne i kretyńskie. Zdaje się, że miał rację.