Zjawiska natury są asymptotyczne, im większe wysiłki, tym mniejsze efekty.
Fizyka zna wielkości albo zjawiska graniczne. Nie istnieją one w ogóle dopóty, dopóki nie zostanie przekroczona pewna znana naturze granica, zaszyfrowany przez naturę próg. Można naświetlać pierwiastek lit żółtymi promieniami ile dusza zamarzy - nie odda on mimo to swoich elektronów, a wystarczy najsłabszy promień niebieski - i już elektrony są wyrwane (przekroczony został próg efektu świetlnego)! Można oziębiać tlen do 100 stopni poniżej zera i poddawać go największemu nawet ciśnieniu - gaz dalej zostanie gazem, nie poddaje się! Wystarczy jednak zejść poniżej 118 stopni - i już jest płynny, zamienił się w ciecz. Wydaje się, że zbrodnia także należy do podobnych zjawisk. Owszem, człowiek może się wahać, miotać całe życie między złem a dobrem, potykać się, padać, gramolić, żałować za grzechy, potem znowu zapadać, ale póki nie przekroczył progu zbrodni - ma możliwość powrotu i wciąż jeszcze może być w zasięgu naszej nadziei. Kiedy jednak natężenie nikczemności, albo jakiś szczególny jej stopień, albo nieograniczoność absolutnej władzy sprawia, że przekracza on ten próg - wówczas opuszcza on ludzką gromadę. I być może - już bezpowrotnie.