Fakt, że budzik nie zadzwonił, zmienił już wiele ludzkich przeznaczeń.
Przypadek jest najlepszym detektywem.
- Lubię dobre kryminały - wtrąciła nagle panna Howard. - Ale przeważnie to brednie. Sprawca ujawnia się w ostatnim rozdziale. Wszyscy są ślepi. Co innego prawdziwa zbrodnia. Wtedy od razu wiadomo.
- Bardzo wielu zbrodni nie wykryto - zaoponowałem.
- Nie mówię o policji. Chodzi mi o osoby zainteresowane, krewnych. Tych niepodobna oszukać. I tak będą wiedzieli.
Poirot westchnął i wstał.
- Widzę, panie Raikes, że jest pan idealistą.
- I cóż z tego?
- Zbyt wielkim idealistą, aby martwić się z powodu śmierci dentysty.
Pan Raikes odparł pogardliwie:
- Jakie ma znaczenie śmierć marnego dentysty?
- Może to dla pana nic nie znaczy - odparł Poirot. - Ale znaczy dla mnie. Tym się właśnie różnimy.
Zasłoniła się płachtą francuskiego czasopisma satyrycznego. Za chwilę zauważyłem, że zerka na mnie ukradkowo ponad pismem. Na przekór sobie nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu i w tym momencie odrzuciła czasopismo i roześmiała się perliście.
— Wiem, że nie jest pan takim strasznym ponurakiem, na jakiego pan wygląda — rzekła.
Nie ma nic gorszego, niż być wyobcowanym.
- Niektórzy ludzie odczuwają wielką ulgę, gdy mogą się z kimś podzielić swoimi kłopotami.
- Być może. Jeśli czynią to z własnej woli — odparłem. — Jednakże wątpię, czy również lubią, gdy wydziera się z nich informacje siłą.
- Byłem imbecylem, przyjaciele! Ale wreszcie widzę światło dnia.
Człowiek ma zawsze instynkt życia. Nie żyje dlatego, że nakazuje mu to takie czy inne rozumowanie. Ktoś, o kim mówimy: „lepiej, żeby umarł”, wcale nie życzy sobie śmierci. Z drugiej strony ludzie posiadający na pozór logiczny cel w życiu odchodzą, ponieważ brak im sił do walki.
- Czy chce pan przez to powiedzieć, że wybiera się pan na spacer, sir?
- Nie, młody przyjacielu. Nie jestem świętym Piotrem. Wolę przeprawić się przez morze statkiem.
Można mieć zbrodnię bez mordercy, ale żeby mieć dwie zbrodnie, trzeba mieć dwa trupy.
- Czy nigdy nie używasz mózgu, który dobry Bóg ci ofiarował?
(...) Co robisz po południu, Gryzeldo?
-Wypełniam swoje obowiązki-odparła. - Obowiązki żony pastora. Herbatka i skandal o wpół do piątej.
Niewiele było w nim dobrego. Yictor Drakę miał osobowość tak zimną i wyra¬chowaną, jak to tylko możliwe, skrytą za maską sympatycznego zuchwalstwa. Nie przewidziała wcześniej, jak łatwo potrafi odczytać cudze myśli i zagrać na czyichś uczuciach.
Konstabl Good, który sprowadził tego obiecującego świadka, wtrącił się. Wiedział dobrze, co Cyril i jego koledzy robili na nowej drodze. Kilku rozzłoszczonych właścicieli domów zawiadomiło o zniknięciu chryzantem.
Jednak żeby osiągnąć w życiu powodzenie, trzeba zawczasu planować każdy szczegół.
Widok tak wielu kosztowności sprawia, że zaczynam żałować, iż zajmuję się wykrywaniem przestępstw, a nie ich popełnianiem.
Czy można nienawidzić kogoś tak bardzo, że naprawdę chciałoby się go zabić?