Pierwszy zbiór opowiadań o Geralcie z Rivii, czyli wiedźminie. Później zastąpiony przez "Ostatnie życzenie" jako formalny początek sagi o wiedźminie.
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. Nawet ty, chociaż wydaje ci się, że jesteś taki inny.
Nie dochodź! - wrzasnęła cienko. Nie odchoooodź! Muszę, pomyślał. Muszę Ciri. Dlatego, że ...Ja zawsze odchodzę.
W rzyci mam tamtejszy lud, jak mawia pan Boholt – zaśmiał się Niedamir. – Tron Malleore jest i tak mój, bo mam w Caingorn trzystu pancernych i półtora tysiąca pieszego luda przeciwko ich tysiącu zafajdanych tarczowników. A uznać, to oni mnie i tak uznają. Tak długo będę wieszał, ścinał i włóczył końmi, aż uznają. A ich księżniczka to tłuste cielątko i plunąć mi na jej rękę, potrzebny mi tylko jej kuper, niech urodzi następcę, a potem się ją i tak otruje. Metoda mistrza Kozojeda. Dość gadania, Gyllenstiern. Przystąp do wykonywania otrzymanych rozkazów.
- A niech ma. [...] Niechby miał. Bo to właśnie ludzka rzecz i dobra.
- Co?
- Wątpliwości. Tylko zło, panie Geralt, nigdy ich nie ma. A przeznaczenia swego nie uniknie nikt.
Dawniej, pomyślał Geralt, zanim strzeliły, by zabić, ostrzegały dwa razy. Nawet trzy.
Dawniej, pomyślał, ruszając w dalszą drogę. Dawniej.
Cóż, postęp.
- Ano, strach mam. I co z tego? Siąść i płakać, trząść się? Żyć trzeba. A co będzie, to będzie.
- Nie uczcie mnie jak gadać - krasnolud dumnie wypiął brzuch. - Chodziłem w poselstwa już wtedy, kiedy wy jeszczeście na chleb mówili: "bep", a na muchy: "tapty".
Granica możliwości.
A są rzeczy...których nie sposób zdobyć nawet magią. I są dary, których nie wolno przyjąć, jeśli nie jest się w stanie odwzajemnić ich...czymś równie cennym. W przeciwnym razie taki dar przecieknie przez palce, stopi się niby okruch lodu, zaciśnięty w dłoni. Zostanie tylko żal, poczucie straty i krzywdy...
- Pamiętaj, że są granice możliwości, Boholt.
- Może i są, nigdy nie spotkałem.
Powtórz mu, że do igraszek, które on mi proponuje na skałach, to ja mam przyjaciółki, które robią to znacznie lepiej! Ale ja to uważam za niedojrzałą zabawę, dobrą dla dzieci przed zmianą łusek.
Eliza zawsze była głupia, od dziecka była głupia i śliczna, w samej rzeczy, świetny materiał na żonę dla króla.
- Sam jesteś syn, i to nie psi - powiedział Yarpen Zigrin - Nie obrażaj tu psów.
Bo Brokilon trwa dzięki mojej walce, bo drzewa żyją dłużej niż ludzie, trzeba tylko chronić je przed waszymi siekierami. Mówisz mi o królach i książętach. Kim oni są? Ci, których znam, to białe szkielety, leżące w nekropoliach Craag An, tam, w głębi lasu. W marmurowych grobowcach, na stosach żółtego metalu i błyszczących kamyków. A Brokilon trwa, drzewa szumią nad ruinami pałaców, korzenie rozsadzają marmur.
- Geralt! - powtarzała dziewczynka, lgnąc do piersi wiedźmina. - Znalazłeś mnie! Wiedziałam! Zawsze wiedziałam! Wiedziałam, że mnie odnajdziesz! (...)
- (...) Teraz będziemy razem tak? Powiedz Geralt! na zawsze! Powiedz!
- Na zawsze Ciri.
- Tak jak mówili! Geralt! Tak jak mówili...Jestem twoim przeznaczeniem? Powiedz! Jestem twoim przeznaczeniem?
- (...) Jesteś czymś więcej Ciri. Czymś więcej".
- Ciri - patrzył na nią, kręcąc głową i uśmiechając się - Wierz mi, jesteś największą niespodzianką, jaka mogła mnie spotkać.
- Ha! -twarz dziewczynki pojaśniała. - To prawda! Jestem przeznaczona. Niania mówiła, że przyjdzie wiedźmin, który ma białe włosy i zabierze mnie. A babka wrzeszczała...Ach, co tam! dokąd mnie zabierzesz, powiedz?".
- Nie poluje na smoki - rzekł Geralt sucho. - Na widłogony, owszem. Na oszluzgi. Na latawce. Ale nie na smoki właściwe, zielone, czarne i czerwone. Przyjmij to do wiadomości, po prostu.
- (...) A wy, gospodarzu, co tak stoicie? Zamawiałem piwo. A ja, jak zamawiam piwo, to macie je podawać w kółko dopóty, dopóki nie zakrzyknę: „Wody”.