Każde ludzkie cierpienie, każdy ból, każda słabość kryje w sobie obietnicę radości: "teraz raduję się w cierpieniach za was" - pisze św. Paweł (Kol, 1, 24). Odnosi się to do każdego cierpienia wywołanego przez zło. Odnosi się także do ogromnego zła społecznego i politycznego, jakie wstrząsa współczesnym światem i rozdziera go: zła wojen, zniewolenia jednostek i narodów, zła niesprawiedliwości społecznej, deptania godności ludzkiej, dyskryminacji rasowej i religijnej, zła przemocy, terroryzmu, tortur i zbrojeń - całe to cierpienie jest w świecie również po to, żeby wyzwolić w nas miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego "ja" na rzecz tych, których dotyka cierpienie.
Cechą wyróżniającą chrześcijańską radość jest to, że może ona współistnieć z cierpieniem, całkowicie bowiem opiera się na miłości.
Katolicyzm nie jest religią przynoszącą ukojenie. To religia przygnębiająca. Jesteśmy wszyscy przygnieceni winą.
Ewangelia jest książką ogromnie realistyczną. Mówi prawdę o opętanych, trędowatych, ślepych, nie zamyka oczu na zło. A jednocześnie jest radosną nowiną, bo głosi, że cierpienie nie zawsze jest nieszczęściem, często jest dojrzewaniem do mądrości, próbą wierności Niewidzialnemu Bogu.
Chrześcijaństwo głosi naukę o odkupieniu i życiu wiecznym, lecz nawet szczęśliwość wieczna cierpienia nie wymazuje.