Mówią, że ostrożność jest matką powodzenia. To nieprawda, bo gdyby była ostrożnością, nie zostałaby matką.
Zła historia jest matką złej polityki.
Teoria względności, często się ją rozumie, że wszystko jest względne. To jest całkowita nieprawda. Istnieją obiekty, wielkości, których żadna transformacja nie zmieni. To nie jest np. tak, że możemy równie dobrze mówić, że Ziemia obraca się wokół Słońca, jak w teorii względności moglibyśmy powiedzieć, że Słońce obraca się wokół Ziemi. Tak nie jest.
W powszechnej świadomości, również w szkole, nauczanie fizyki kończy się tak naprawdę na początku XX wieku. To znaczy, jak dochodzimy do Szczególnej i Ogólnej Teorii Względności Einsteina, i jak dochodzimy do mechaniki kwantowej, to w zasadzie już jest za chwilę matura, i kończymy mówiąc, że to jest "nowa fizyka", i w zasadzie nauczanie powinniśmy skończyć. Wynika to z przekonania, że ta współczesna fizyka jest bardzo trudna. Jest w zasadzie niemożliwa do przekazania. To jest nieprawda.
Wiesz, to tak jakby powiedzieć „Daj człowiekowi gitarę Les Paul, a stanie się Erikiem Claptonem”. To nieprawda. Daj człowiekowi wzmacniacz i syntezator, a nie stanie się kimkolwiek. Nie stanie się nami.
To nieprawda, że człowiek nie jest kowalem swego losu, a już na pewno nie w tym zawodzie. Podnoszą się głosy, że szkoła teatralna morduje osobowości… Otóż odpowiem tak: co to za osobowość, którą tak łatwo zamordować.
W naszej tradycji już komedia – a co dopiero farsa – kojarzy się fatalnie. Komedia nie może mówić niczego istotnego i niczego nie może nauczyć, służy jedynie rozbawianiu gawiedzi. To nieprawda, udowodnił to choćby Jacques Lassalle inscenizacją Tartuffe’a, pokazując inną twarz Moliera. Podobnie z Calderonem. Poza tym… Każdy przeżył początek miłości, gdy nie chodzimy, a lekko unosimy się nad ziemią. Coś podobnego czuję, pracując nad tym tekstem. Dotykam w nim tego, co w nas najprostsze, ale nie prostackie, tego, co najszlachetniejsze, ale nie szlacheckie, tego, co śmieszne, ale nie komiczne. Nie jest to graffiti, a raczej akwarela. Jesteśmy przyzwyczajeni, że teraz chlapie się farbą, gdzie popadnie. Proszę bardzo, ale z prawdziwą przyjemnością używam ultramaryny.
Bo tak naprawdę zawód aktora czy reżysera, szczególnie teatralnego, to jest jętka jednodniówka. O aktorach, wielkich moich mistrzach, zdający do szkoły teatralnej nigdy nie słyszeli. Nic im ich nazwiska nie mówią. Dlatego krytyki teatralnej nigdy specjalnie nie lubiłem. Bo to co krytyk pisze, zostaje. I nieuczciwa, niesprawiedliwa krytyka, staje się później przedmiotem naukowych rozważań.
Patrząc na niektóre przedstawienia czy czytając pisemka kobiece, można odnieść wrażenie, że wszystkie związki muszą się rozpaść, nie ma w życiu żadnej nadziei. A to nieprawda! Prowadząc teatr, wyraźnie wyczuwam na widowni potrzebę pozytywnego myślenia.
Wszyscy mi mówią, Janek przestań pić i rzuć palenie. Basica straszy, że jak nie przestanę, to odejdzie, lekarz straszy, jak nie przestanę, to szybko zejdę. Wszyscy dookoła nic tylko straszą, a człowiek jak ma silną wolę to i tak zapali i się napije.
Racja ostateczna tego jest, iż oni pożywają łajno całego świata, tj. grzechy i jako takich zećpiłajnów wypędza się ich do nor, to znaczy do opactw i klasztorów, które są oddzielone od politycznej kompanii (...). Mamroczą wielką moc litanii i psalmów, których w ząb nie rozumieją. Klepią swoje ojczenaszki, gęsto szpikowane zdrowaśkami, nie myśląc ani nie słysząc, co mówią. Owo, co nazywam kpinkami z Pana Boga, a nie modlitwą.