Woody Allen urodzony jako Allan Stewart Konigsberg w 1935 r. w Nowym Jorku - to amerykański aktor, reżyser, scenarzysta, producent, pisarz, muzyk oraz kompozytor.
Zbyt mało wiem by być niekompetentnym.
Sztuka niczego nie ocala, nie zapewnia nieśmiertelności. Są w kinie arcydzieła Bergmana czy Truffauta, które ogląda się dziś i pewnie oglądać będzie za 50 lat, ale oglądają je nie umarli, tylko żyjący.
Starość jest podła – zabija fizyczną sprawność, przynosi choroby i odziera z godności.
Prawdziwym testem dojrzałości nie jest to, ile kto ma lat, lecz to, jak zareaguje, gdy obudzi się nagle w śródmieściu w bieliźnie.
Nie, że boję się umrzeć, ale mimo wszystko wolę, żeby mnie nie było, kiedy to się zdarzy.
Nie jestem religijny więc nie czuję respektu przed żadną religią. Uważam, że wszystkie religie były fałszywe, oszukańcze i szkodliwe. Zarówno judaizm, jak i chrześcijaństwo. To, że jestem Żydem, ułatwia wywołanie śmiechu, gdy opowiadam niektóre żarty. Słowo Żyd stało się zresztą wytrychem, bo ludzie są na tym tle przewrażliwieni. Powiesz 'żyd' i wszyscy wybuchają śmiechem. Powiesz 'katolik' i wszyscy wybuchają śmiechem. To zupełnie jak z seksem. Uważam, że wszyscy ludzie należą do tej samej religii i wszelkie wyznania postrzegam jak kluby zrzeszające miłośników pielgrzymek, masonów, itd. Nie rodzimy się żydami, katolikami czy muzułmanami, tylko przyłączamy się do nich i dajemy im pieniądze, po czym uzyskujemy w ten sposób usprawiedliwienie naszej niechęci do innych. Nagle jestem z tymi, a nienawidzę tamtych. Nie ma to żadnego związku z religią – w jej głębszym, indywidualnym sensie.
Nie dość, że Bóg nie istnieje, to jeszcze spróbujcie znaleźć hydraulika w weekend.
Nie chcę osiągnąć nieśmiertelności przez moje dzieła, chcę ją osiągnąć, nie umierając. Nie chcę żyć w sercach moich rodaków, chcę wciąż żyć w swoim mieszkaniu.
Mój pierwszy film był tak zły, że w siedmiu stanach zastąpiono nim karę śmierci.
Moje życie seksualne jest żałosne. Ostatni raz byłem w kobiecie, zwiedzając Statuę Wolności.