Teoria, że praca twórcza i środki wpływające na świadomość są ze sobą nierozerwalnie związane, to jeden z najpopularniejszych mitów naszych czasów. Za jego powstanie odpowiada czwórka dwudziestowiecznych twórców: Hemingway, Fitzgerald, Sherwood Anderson i poeta Dylan Thomas. Oto autorzy, którzy stworzyli naszą wizję egzystencjalnej anglojęzycznej pustyni, na której odizolowani od siebie ludzie egzystują w atmosferze bezsilności i rozpaczy. Większość alkoholików dobrze zna te pomysły i zazwyczaj reaguje na nie rozbawieniem. Pisarze nałogowcy są zwykłymi nałogowcami, innymi słowy - przeciętnymi alkoholikami i narkomanami. Twierdzenie, że prochy i alkohol są niezbędne, by przytępić wyczuloną wrażliwość, to zwykłe kłamliwe bzdury. Nieważne, czy jesteś Jamesem Jonesem, Johnem Cheeverem, czy włóczęgą drzemiącym na dworcu. Nałogowiec za wszelką cenę próbuje uzasadnić swoje prawo do picia, bądź zażywania narkotyków. Hemingway i Fitzgerald nie pili dlatego, że byli utalentowani, wyobcowani, czy moralnie słabi. Pili, bo to właśnie robią alkoholicy.
On sam, siedzący o czwartej nad ranem ze szklaneczką whisky w ręce i martwym światem nie tylko dookoła, ale również w swojej głowie, tysiąc lat przed świtem i bez nadziei na jakąkolwiek kołysankę.
Nie wierzyłem, że jestem alkoholikiem (...) Opuszczanie lekcji albo pojawianie się w klasie z zarostem, w cuchnących oparach wypitych wieczorem Marsjan. Ja nie, ja mogę przestać w każdej chwili. Noce przespane przez niego i Wendy w osobnych łóżkach. Słuchaj, świetnie się czuję. Wgniecione zderzaki. Na pewno mogę prowadzić. Łzy wylewane przez nią zawsze w łazience. Czujne spojrzenia kolegów na każdym przyjęciu z alkoholem, choćby z winem. Powolne uprzytamnianie sobie, że jet tematem rozmów. Świadomość, że z jego maszyny do pisania nie schodzi na ogół nic prócz czystego papieru, który w końcu zgnieciony w kulę wędruje do kosza na śmiecie.
Dzisiaj nie smakowało mu nic prócz wódki samej, która była - jak zawsze - niezawodna i przewidywalna. Niczego nie obiecywała prócz chwilowego raju upojenia i długiego piekła kaca. Stawiała sprawę jasno: wystawię ci jutro rachunek tak wysoki, jak wielkie będzie twoje szczęście dzisiaj.