Wszystkim młodym projektantom poradziłbym, aby zajmowali się przede wszystkim recycled fashion, aby nie produkowali już kolejnych rzeczy, aby jak najwięcej przerabiali tego, co zostało już wcześniej wyprodukowane. Wreszcie, aby skupili się na rękodziele i detalu, bo właśnie to nada ich sztuce wysoki poziom i wartość.
Problem jest kolosalny, począwszy od przeogromnej nadprodukcji ciuchów, po zatruwanie rzek farbami oraz innymi chemikaliami. Cały ten koncept mody na świecie musi się zmienić po to, abyśmy mogli ocalić to, co mamy najcenniejszego, czyli naturę!
Brazylia jest krajem kontynentalnym, prawie tak ogromnym jak cała Europa, tyle że od Europy jest znacznie bardziej egzotyczna i o niebo bardziej zdywersyfikowana. To młody kraj, zamieszkiwany przez ludzi o niezwykle pozytywnym nastawieniu do życia.
Doszedłem do punktu, w którym uświadomiłem sobie, że sława jest tak naprawdę formą niewolnictwa. Że fajniej jest mieć wolność niż sławę. Że życie jest zbyt krótkie, aby wieść je w świecie, który tak naprawdę nie do końca jest moim światem. Dzisiaj żyję w takim, który nazywam "swoim" i kocham go, kocham swoje aktualne życie.
Miłość jest perfekcją ducha.
Wierzę w Boga, ale nie w żadną religię.
Płeć nie jest dla mnie wyznacznikiem wartości i atrakcyjności człowieka. Mogę kochać i kobiety, i mężczyzn – zależy od ich charakteru, od tego, jacy są.
Zawsze byłem dziwadłem. Nietuzinkowo się zachowywałem, nietuzinkowo się ubierałem i automatycznie dla normalnego człowieka z ulicy byłem dziwnym stworem.
Gdyby ktoś miał nade mną władzę i zmuszał do morderstwa. Wolałbym sam popełnić samobójstwo, niż komuś innemu odebrać życie.
Znałem człowieka w Londynie, który powiedział, że jak umrze, to chce być pochowany w garniturze z gumy. Uwielbiał gumowe ubrania.
Jeżeli czasami się skaleczę, to po prostu mdleję, nie mogę tego znieść.
Kiedyś w Warszawie ścigało mnie kilku młodych ludzi i krzyczeli: „Zabić skina!”
Śmierci się nie boję. Bardzo dużo podróżuję samolotem i wiem, że wtedy jest groźba śmierci, ale się na to uodporniłem.
Bywalcy pokazów są naprawdę zepsuci, wielu z nich, szczególnie dziennikarzy mody, chodzi na 250–300 pokazów w sezonie. Pod koniec każdego sezonu nic nie pamiętają, tylko najbardziej dramatyczne pokazy.
Musiałem wyskoczyć z tego pociągu, bo pożyłbym jeszcze tylko pięć lat. Zaufałem nieodpowiednim ludziom.
Przerwałem studia, zostawiłem ojczyznę, by realizować swoje marzenia. Wspiąłem się na górę, zrealizowałem marzenia i obudziłem się. Ta góra była jednym wielkim szambem, show biznes jest sztucznym światem, iluzją.
Uwielbiam Kraków, wydaje mi się, że jest to najbardziej czarujące miasto w Polsce, bezkonkurencyjnie.
Tak naprawdę nawet nie próbowałem startować w Polsce, ponieważ uważałem, że szkoła w Łodzi, dla studiowania mody, nie jest dla mnie najlepszym miejscem. Wyjechałem na Zachód i kształciłem się w Londynie, w St.Martin's School Of Art. & Design.